Pierwsze wrażenie po przekartkowaniu opisywanej księgi to przede wszystkim zaskoczenie. Umysł przyzwyczajony do tego, że polskie podania zaczynają się na Smoku Wawelskim, a kończą na Warszawskiej Syrence, topi się w nieprzebranym morzu informacji. Bezlitośnie, strona po stronie będą mu wykładane i relacjonowane nie tylko legendy Wrocławia, Opola, Katowic, Zielonej Góry, czy Poznania. Autor zabiera nas w metodyczną, bezkompromisową podróż po miejscach, takich jak Gołaszyn, Kościan, Mosina, Torzym, Bierutów, Żmigród, czy Koziegłowy. To jak podróż samochodem, podczas której oko ledwie wychwytuje zielone tablice z nazwami miejscowości.