Leksykon Fantastycznych Stworzeń
Poniższy leksykon, to nic innego niż fantastyczny bestiariusz. Powstał niewątpliwie dzięki obserwacjom, wnikliwym studiom i spędzeniu sporo czasu pracowni ISKRAVA nad książkami i w odmętach Internetu . Dzięki temu możecie lepiej poznać fantastyczne stwory, ich pochodzenie i historie. Każdy z nich posiada opis oraz moją autorską grafikę. Znajdziesz tu oczywiście liczne ciekawostki i zanurzenie w dzisiejszym świecie oraz w popkulturze. Tutaj legendy bez wątpienia spotykają się z rzeczywistością!
Zgłoś rozpoczęcie poszukiwań!
Chcesz poczytać o jakimś konkretnym fantastycznym stworzeniu? Widziałeś gdzieś jego ślady? A może nie daje Ci spać po nocach… bo bardzo chcesz poznać jego historię? Koniecznie napisz do mnie! Z pewnością rozpocznę poszukiwania i poczynię stosowne obserwacje, aby poszerzyć wiedzę o magicznych bestiach nie z tej ziemi. Razem ze mną rozwijaj Leksykon Fantastycznych Stworzeń Pracowni ISKRAVA!
Gdy już poznasz mój bestiariusz, zapraszam też do obserwowania pracowni na Instagramie oraz Facebooku, gdzie niewątpliwie znajdziecie kolejne inspiracje, realizacje i fantastyczne informacje.
A
Akhlut to stwór niezaprzeczalnie zimnych okolic naszego globu. Opiewają go podania Inuitów, zatem możemy go poznać właściwie na całym Kole Podbiegunowym. Akhlut to jedno z jego znanych imion, a pozostałe brzmią bardziej skomplikowanie: kak-Whan-U-ghatem, kig-U-lu’-nik.
Jest to nie mający sobie równych drapieżnik, gdyż łączy w sobie cechy dwóch postrachów Północy. Gdy poluje na lądzie, ma postać potężnego wilka. Ale Akhlut potrafi też zejść pod wodę i tam staje się orką. Przed taką grozą, Człowiek nie ma ucieczki. Tym bardziej, że stworzenie często i chętnie zabija ludzi. Czasem przedstawia się opisywanego stwora, jako hybrydę orki i wilka i wydaje się, że jest wtedy jeszcze straszniejszy.
Skąd wiemy o tym, że Akhlut istnieje? Możemy wytropić wilka, którego ślady nie prowadzą wgłąb lądu, ale wprost do oceanu. Albo też z niego wychodzą. W naszym kręgu kulturowym o Akhlucie słyszało się po raz pierwszy po opublikowaniu prac przyrodnika Edwarda Wiliama Nelsona w 1900 roku. Dziś popularyzowaniem postaci zajmuje się seria komiksów o jeżu Soniku. Jest tez obecny w serii RPG Dungeons & Dragons.
Postać Akhluta wydaje się przeczyć sympatycznemu stereotypowi wykreowanemu przez serię filmów „Uwolnić Orkę” (reż .Simon Wincer, 1993 r., Francja/USA). Wydaje się, że prawdziwa orka (Orcinus orca), ma rzeczywiście wiele wspólnego z wilkiem. Jest bardzo społeczna, a przy tym jest przebiegłym myśliwym, działającym w skoordynowany sposób. Nie są znane przypadki świadomych ataków tych ssaków na ludzi. Te, które się zdarzyły, wynikały raczej z pomyłki. Dodam, że przetrzymywanie orek w niewoli, jak także wykorzystywanie ich jako zwierzę cyrkowe, jest kompletnie bezsensowne i nie powinno mieć miejsca.
Amfisbena pełznie wężowym ruchem. Wydaje się nam, czy ten gad ma dwie głowy? A może jedna z nich jest mityczna, a druga należy do świata biologii? Podejdziemy bliżej, bez lęku i zajrzymy w gadzie oczy amfisbeny, zapytamy skąd przypełzła do naszych mitów i koszmarów. Czytaj dalej…
Ammit czai się w ciemnościach egipskich zaświatów. Wygląda na głodną, ale ma tu ważne zadanie, czymże jest sąd bogów, bez perspektywy kary? Przyjrzymy się hybrydzie trzech ludojadów, największemu koneserowi niegodziwych serc. Czytaj dalej…
Wśród groźnych fantastycznych stworów są i takie, którym można przypisać pokrewieństwo z owadami. Angielski Awd Goggie to gigantyczna gąsienica, według podań tak wielka, że może pożreć człowieka. Gustuje jednak przede wszystkim w dzieciach. Sposobów na łapanie ofiar jest wiele, ale ulubioną taktyką Awd Goggie jest znalezienie miejsca obfitego w owoce – sadu lub lasku.
Przede wszystkim ów koszmarny stwór preferuje jagody. Dzieci chadzające samotnie nie mogą się oprzeć zbieraniu i zjadaniu dojrzałych, słodkich owoców. Przyczajony między drzewami stwór zaś nie może się oprzeć pokusie polowania. Najczęściej ofiara nie jest konsumowana na miejscu, tylko najpierw zabierana do leża. Można wysnuć wniosek, że dla Awd Goggie nastały obecnie chude lata. Dzieci rzadko poruszają się samotnie, a poza tym ich nawyki kulinarne rzadko obejmują napotkane po drodze jagódki. Być może z tego powodu Awd Goggie dorabia jako postać gier komputerowych w serii Final Fantasy.
Pochodzenie: Anglia, Yorkshire, również Szkocja;
źródło: bestiariusz.fandom
B
Czy myśląc o zawodzie trudnym, myślimy o badaczu potworów? Ja tak! Załóżmy, że na co dzień obcujemy z niebezpiecznymi stworzeniami, a zagrożenia które niosą są nienazwane i nieprzewidywalne. To my mamy unikalną szansę zostać tym nieszczęśnikiem, który bólem, a może i śmiercią okupi encyklopedyczny opis stworzenia, taki jak “mięsożerny”, “zdolny do plucia ogniem”, czy “jadowity”. Czytaj dalej…
Nie wszystkie stwory są krwiożercze i paskudne, choć zdecydowania ich większość Dziś mam dla Was istnego słodziaka! To Baku Warto o nim pamiętać, gdy czają się na nas jakieś… koszmary!
Baku wygląda, jakby został skontruowany z niepotrzebnych, przypadkowych części, jakie pozostały po stworzeniu świata zwierząt. I tak dokładnie się stało, według chińskiego mitu, który został przejęty przez japońską kulturę.
Baku ma postać hybrydy o trąbie słonia, oczach nosorożca (kto pamięta, jak wyglądają?), ogonie byka i pazurach tygrysa. Inne podania głoszą, że miał słoniową trąbę i ciosy, a prócz tego rogi i tygrysie pazury. Wygląd Baku odpowiada jego upodobaniom.
Jest to stwór ze snów, który pożera koszmary. Jego obecność wiąże się też z odpędzającymi złe sny amuletami. Jednak on sam w sobie może być wzywany trzykrotnie powtórzonym zaklęciem „Baku-san, chodź i zjedz mój sen”. Po jego wypowiedzeniu, można dalej spać spokojnie. Nadmierne korzystanie z pomocy mitycznego stworzenia może być jednak niebezpieczne. Zbyt często wzywany, może dobrać się nie tylko do smacznych koszmarów, ale również do pragnień i nadziei. A bez nich człowiek staje się pustą skorupą. W Baku wierzą japońskie dzieci, ale chyba nie tylko one, skoro wiesza się obok ich łóżek talizmany Baku.
Jest na świecie takie zwierzę, należące do świata dobrze poznanej biologii, które również bywa nazywane w Japonii Baku. Jest to tapir malajski. I trudno nie przyznać pewnej racji, że on również ma coś ze słonia, tygrysa i byka.
Ej ja jestem fanką tapirów malajskich są mega urocze ;D A jakie egzotyczne zwierzaki Wy podziwiacia?
Pochodzenie: Chiny i Japonia
Źródło: bestiariusz.fandom
Legenda bazyliszka opowiadana jest trwożliwie z ust do ust od wieków. Stwór czai się w ciemnościach naszych mieszczańskich umysłów, gnieździ się w naszych przesadnie cichych piwnicach. Przede wszystkim przyjrzymy się straszliwej opowieści o bazyliszku i zbadamy gdzie takiego potwora spotkać można dzisiaj. Czytaj dalej…
Przyjrzymy się bałwanowi jako fantastycznemu stworzeniu, które z jakiegoś powodu towarzyszy nam co roku. Godne uwagi jest to, że spotykamy go nawet w krajach i kulturach, które bezsprzecznie nie znają śniegu. Skąd się wzięło słowo bałwan i co oznacza? Okazuje się, że jego historia jest o wiele bardziej skomplikowana, niż jego budowa! Czytaj dalej…
Bieda krążyła po wsiach i małych miasteczkach pod postacią wysokiej, wychudłej kobiety. Posturą przypominała patyk, a z powodu łachmanów w jakie się ubierała, łatwo można było ją pomylić ze strachem na wróble. Zawsze gotowa, by zsyłać na ludzi nieszczęścia i zgryzoty, sama też nie cieszyła się ze swoich uczynków. Potrafiła przybrać postać jakiegoś przedmiotu, nawet najbardziej niepozornego, jak również niewielkiego, niedostrzegalnego zwierzęcia, jak mysz. Atakowała więc zupełnie z zaskoczenia.
Co potrafiła uczynić Bieda? Jej imię nie oddaje ogromu nieszczęść, jakie mogła sprowadzić. Każdego, w czyim domu zamieszkała, czekać mogły: śmierć zwierząt gospodarskich, pożary, plagi szkodników, psucie się zapasów. Bieda wiernie towarzyszyła swoim gospodarzom, aż ich życie nie stało się biedą całkowitą, prowadzącą do śmierci.
Biedy można się było pozbyć i to w wyjątkowo nieprzyjemny sposób. Nie pomagała ciężka praca, zapobiegliwość. Przedmiot w jaki przemieniła się bieda należało skutecznie wykryć i… podrzucić wybranej osobie. Bieda po prostu zmieniała obiekt zainteresowania.
Ostatni ze stałych, cotygodniowych wpisów z cyklu Potwornego Poniedziałku poświęciłam stworowi fantastycznemu, który uosabia los, jakiego żaden człowiek nie wybiera, a jaki dotyczy zbyt wielu z nas. Demony i stwory fantastyczne, zostały wymyślone, by objaśniać ludziom jakąś prawdę o świecie, zbyt trudną do przyswojenia. Bieda, na nieszczęście, w dzisiejszym racjonalnym świecie, ma się równie dobrze, jak za dawnych czasów. Skupia swą uwagę na niektórych z nas, a co gorsza przemienia ich w niewidzialnych i niedotykalnych. Można jej przeciwdziałać, można nie pozwolić jej działać. Możemy użyć magii, jaka codziennie jest do naszej dyspozycji.
Źródło: wikipedia, jestpozytywnie pl, slowianowierstwo, „Bestiariusz Słowiański”, P. Zych, W. Vargas, wyd. Bosz
Błędne Ogniki są znane na całym świecie, jako Will-o’-the-wisp. Niewątpliwie łatwiej będzie pozostać przy rodzimej formie. Nie ma bowiem sensownego powodu, by nazwa pochodząca z angielskiego folkloru, miała dominować nad dziesiątkami innych, jak: St Louis Light, Marfa Lights, Spooklight, Światła Hessdalen, Aleya czy Ogniki Nagów. Dysponujemy nawet nazwą łacińską – Ignis fatuus.
Fenomen jest znany w wielu kulturach Europy, Azji i Ameryki Północnej, jak również w Polsce. Z pewnością, widziane nocą, ciepłe światełka odnoszą się do specyficznej formy duchów. Ukazują się w bardzo konkretnych miejscach: na cmentarzach, na bagnach, czy torfowiskach. W przeciwieństwie do innych manifestujących się ludziom dusz zmarłych, Ogniki mają tendencję do zwodzenia – prowadzenia zagubionych wędrowców na niebezpieczny teren, by ci również dołączyli do grona umarłych. Z drugiej strony, część podań czyni z nich strażników skarbów zrabowanych za życia, tym skuteczniejszych, że podobno ukazywały się tuż przed śmiercią.
Prawdopodobnie Błędne Ogniki obserwować można jedynie z oddali, jako zawieszone w powietrzu i milczące. Dowodem na drzemiącą w nich inteligencję ma być fakt, że znikają gdy tylko wędrowiec spróbuje się doń zbliżyć.
Czasem podania o Ognikach wiążą je z jakimś innym złośliwym duchem, jak walijskie Pwca, które mają być kierowane wolą nienawistnego rodzaju wróżki. Podobnie Jack-o’-Lantern, czyli tułający się po śmierci chciwiec, również wedle niektórych legend miał dzierżyć latarnię z błędnego ognika.
Nauka, do której jednak, jako badacze stworów fantastycznych podchodzimy sceptycznie, interpretuje Błędne Ogniki jako samozapłon fosforowodoru lub innych gazów powstających z rozkładu materii organicznej.
Pochodzenie: Europa, Azja, Ameryka Północna
Źródło: P. Zych, W. Vargas „Bestiariusz Słowiański”, wyd. Bosz., weirdscience, wikipedia
Bulgae to stwór fantastyczny z mitologii koreańskiej. Robi stosowne wrażenie, nie tylko dlatego że pochodzi z Krainy Cienia, zwanej też Ciemnym Światem (Gamangnara). Przede wszystkim jest to szkodnik na skalę kosmiczną. Bulgae („Ognisty Pies”) ściga bowiem Księżyc i Słońce. Jeśli widzieliście kiedyś zaćmienie tych ciał niebieskich, to nie dajcie się zwieść jakimś astronomicznym tłumaczeniom. To właśnie Bulgae zaatakował swoją zdobycz! Ostatnio w Polsce widzieć mogliśmy atak Bulgae na Słońce 20 marca 2015 r. Kolejny planowany jest na 10 czerwca 2021 r. Nie możemy tego przegapić.
Nazwa Bul-Gae („Ognisty Pies”) w pełni oddaje wygląd stworzenia. Wygląda ono jak wielki, pies trawiony przez płomienie, których żaru nie odczuwa. Rozmiary każdego Bulgae są zupełnie odpowiednie do ataku na obiekty takie jak nasza ulubiona gwiazda, czy też nasz jedyny ziemski satelita. Podania mówią nam o co najmniej dwóch Bulgae. Nie wiemy, czy mogło być ich więcej. Co ciekawe, mit zainspirował południowokoreańskich hodowców psów do stworzenia rasy, która do dziś niemal wymarła. Jej ruda sierść i bursztynowe oczy miały przywodzić na myśl płomienie.
Opisywane stwory swojej wściekłości nie wyładowują bezinteresownie. Działają na rozkaz króla Gamangnara, który chcąc przegnać wieczne ciemności, zamierzał zawlec Słońce i Księżyc do własnej domeny. Zadaniem tym obdarzono właśnie Bulgae. To, że wciąż możemy cieszyć się światłem w dzień i w nocy zawdzięczamy temu, że Słońce jest dla straszliwych psów zbyt gorące, a Księżyc – zbyt mroźny.
Mit o Bulgae mimo znacznej odległości i całkowicie innego kręgu kulturowego, przypomina opowieści nordyckie o wilkach Sköll i Hati, które ścigają personifikacje Słońca i Księżyca. I mają swą pogoń zakończyć w dniu Ragnarok.
C
Wyobraźmy sobie miasto terroryzowane przez wielkiego potwora. Przykładów jest dosyć: Kraków i jego smok, Warszawa i Bazyliszek, Lerneje i Hydra, Teby i Sfinks z jej zagadkami. Mało kto jednakże słyszał o Carcolh. Był prawdziwym gigantem. Miał wielką ślimaczą muszlę na plecach i olbrzymią paszczę otoczoną długimi mackami. W XIII w. ten nieprzyjemny pół mięczak pół gad zalągł się w wielkich pieczarach pod miastem Hastingues w północnej Francji. Jak takie stworzenie się żywiło? Prosto i skutecznie – rozciągało macki w promieniu wielu kilometrów, chowając je wśród traw. Nieuważnego podróżnego Carcolh chwytał i ciągnął wprost do gigantycznej paszczy. Podobny los groził też mieszkańcom, którzy nieuważnie ukrywali w ziemi swoje skarby, podobno stwór nie był wybredny i zjadał człowieka i jego dobytek. Dziś ślimacze stwory nawiązujące do opisywanego giganta spotkać można w serii gier „Final Fantasy”.
Pochodzenie: Francja; źródło: Bestiariusz WikiCentaur galopuje przez mityczne równiny, by zaburzyć nasze rozumienie tego, jak zbudowane jest ciało ssaków. Dowiecie się czemu nie warto zapraszać centaurów na wesela i przybliżmy Wam trzech najsłynniejszych centaurów i ich konotacje z Heraklesem. A czy wiecie jak ma na imię centaur z naszego nieboskłonu? Odpowiedź poznacie już za chwilę! Czytaj dalej…
Czy pies Cerber to jedno zwierzę, czy może cały gatunek? Chciałabym zastanowić się nad źródłem jego mitu, jego siłą, słabością i ciekawym fenomenem. Trzy zębate paszcze zwracają się w naszą stronę, gdy my zwracamy swoją uwagę na Cerbera. Czytaj dalej…
Wolnym krokiem wkraczamy w okres pełen duchów i zmor, dlatego dziś poruszę właśnie temat duchów, choć dość nietypowych. Różne duchy spotyka się po zamkach. Bywają Białe Damy, Czerwone Kościotrupy. Bywają i czarne koty.
Na Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie straszą właśnie takie czarne koty. Nie boją się ani ludzi, ani psów. Przeraźliwie miauczą w późnych godzinach nocnych, odbierając sen mieszkańcom Zamku i okolic już od pokoleń. Są to dusze skazańców zamęczonych w zamkowej wieży, którzy nie raz niewinnie oskarżeni, często długo przed zapadnięciem wyroku, nie wytrzymywali straszliwych warunków więzienia.
Legenda głosi, że czarne koty powstały z martwych mocą klątwy rzuconej przez matkę młodego człowieka, oskarżonego o pobicie miejskiego rajcy. I jak podanie głosi, zupełnie niewinnego. Matka próbowała wybłagać ułaskawienie u panującego księcia, ale spotkała się z bezduszną odmową. Kobieta życzyła w zamian władcy, by zmarli potępieńcy powrócili pod postacią kotów i przypominali mu o swej męce.
Odtąd koty, które ponoć występują w wielkich stadach i mają demoniczny wygląd, rządzą zamkiem. Duchy ostatnio widuje się rzadziej, ale być może dlatego, że Szczecinem nie władają już książęta. Warunki w aresztach w ostatnich wiekach również się poprawiły.
Pochodzenie: Szczecin
Źródło: W. Varhas, P. Zych „Duchy polskich miast i zamków”, legendarnyszczecin
D
Chciałabym opowiedzieć Wam o nimfach, czyli boginiach natury, do których zaliczamy właśnie driady. Spotkamy je przede wszystkim w puszczy. Występują jednakże równie licznie w literaturze czy popkulturze. Przybliżę Wam ich naturę i pokażę, że nie zawsze driady są tak łagodne i delikatne, jak opadający jesienią z drzewa liść. Czytaj dalej…
Kto kojarzy się nam jako niewątpliwie rywal Świętego Mikołaja? Dziadek Mróz przeszedł niewątpliwie daleką drogę w całej swojej historii. Niemal każdy z nas zna go jako wspomnienie z PRL-owskiego przedszkola. Nie jest mu obcy kontekst polityczny. W tym bestiariuszu dotrzemy do jego mrocznych źródeł i prześledzimy podróż ku światłu i ciepłu dziecięcych serc. Czytaj dalej…
Dzika przyroda jest nam bliższa, niż sami chcemy przyznać. Dawni Słowianie tak ważnej części swojego otoczenia poświęcili w swoich wierzeniach stosowane miejsce. Poznajmy Dziewannę – opiekunkę lasów, łowów oraz Księżyca.
W XV w. pisał o niej Jan Długosz, jeszcze wcześniej wymieniano ją w czeskim Mater Verborum, ale dziewanna jest z pewnością o wiele starsza. Interesujące jest jak wiele łączy ją z grecką Artemidą i rzymską Dianą. Podobnie jak one, Dziewanna jest boginią dziewiczą, pozbawioną partnera i potomstwa. Nosiła przydomek „Czyta”. Jej imię wiąże się z dawniejszymi słowami divizna i divina, które interpretuje się jako „dziewczyna” i „dziewica”, a czasem dość zagadkowo i jako „żar nieba”.
Dziewanna z uwagi na krajobraz naszych ziem, otoczona była szczególnym kultem i podczas świąt wymieniana zaraz obok Marzanny. Niektórzy badacze wskazują, że Marzanna była drugą twarzą dziewanny – pełną chłodu i śmierci. Różne źródła wskazują, że bogini miała wygląd pięknej kobiety, z nieodłącznym łukiem, której stale towarzyszyć miały charty. Podobno wolała polowanie nocą, przy świetle ukochanego Księżyca.
Co ciekawe, Dziewanna nie zostawiła nam wiele śladów w folklorze. Jest to postać odległa i nieprzenikniona, skupiona na łowach, nie wchodząca zbyt często w interakcje z ludźmi. Z tego powodu była zwana „Dumną Panią”. Z Dziewanną wiąże się legenda Łysej Góry. Podobno zanim powstał tam klasztor, nieznana z imienia królowa zbudowała tam swoją siedzibę i ogłosiła się Dianą.
Źródło: pl wikipedia org, slawoslaw pl, histmag org, slowianskibestiariusz pl
Wkroczymy w świat duchowości ludzi wychowanych na gorącym piasku, pośród bezkresnych wydm. Wszystko w tym świecie jest istotnie inne niż znamy ze swojego otoczenia, również magiczne duchy. Z poniższego wpisu dowiemy się czy dżinna należy się obawiać i czy zawsze są one niebieskie, a co najważniejsze – co z tymi życzeniami?! Czytaj dalej…
E
Elfy leśne skradają się, skryte w zielonym cieniu, tajemnicze, podobnie jak stare bory, w których można je spotkać. Tym razem przyjrzymy się specyfice motywu postaci stojących po stronie natury, daleko poza granicą dobra i zła. Zbadamy, co może pociągać w wizji istot nadprzeciętnie inteligentnych i zarazem dzikich. Czytaj Dalej…
Jako szare eminencje Świąt Bożego Narodzenia możemy uznać bezsprzecznie zapracowane elfy Świętego Mikołaja. Wiele o nich słyszało, ale chętnych do opowiadania o spotkaniach z nimi brak. W tym wpisie postaramy się prześledzić fenomen bardzo konkretnej grupy stworów, pracujących dla Świętego Mikołaja. Czytaj dalej…
F
Mit o Feniksie – ognistym ptaku, możemy podziwiać w większości największych kultur Świata. Postaramy się chociaż błyskawicznym lotem magicznego ptaka objąć najważniejsze jego wizerunki poprzez przestrzeń i czas. Czy zawsze był spowity ogniem? Jaką drogę przeszedł i jakie spotkały go transformacje? Co Feniks – symbol nieśmiertelności i dobra ma wspólnego z demonem? Czytaj dalej…
G
Szkarłatny zazwyczaj potwór uczepiony frontu pięknej, gotyckiej katedry, wpatruje się w nas opętańczym wzrokiem. Przypomina jednego ze złośliwych diabłów. W odróżnieniu od nich, gargulce zupełnie oficjalnie zostały zaprzęgnięte do służby w ochronie kościołów. Tradycyjnie zbadamy, jak gargulec i jego mitologia przeszły do dzisiejszych czasów. Czytaj dalej…
Jesteśmy badaczami, chcemy wyjaśnień wielkich zagadek świata. Jedna z nich: dlaczego dzieci moczą się w nocy? Hiszpanie z regionu Galicia namierzyli stworzenie odpowiedzialne za to zjawisko. Gatipedro, bo o nim mowa ma niewątpliwie cechy kota i można by go z takowym pomylić, gdyby nie pokaźny róg na środku czoła. Dokładnie w tym miejscu, gdzie spotykamy go u jednorożca.
Wydaje się, że Gatipedro czerpie jakąś przedziwną przyjemność z korzystania ze swojego atrybutu. Potrafi on bowiem lać z rogu wodę. Zakrada się do dziecięcych sypialni i tam, kropla po kropli, a potem nieprzerwanym ciurkiem hałasuje. Dźwięk kapiącej wody dociera do uszu śpiącego dziecka, a jego ciało reaguje bezbłędnie – tak powstaje mokre łóżko.
ma słaby punkt, który udało się rozpoznać hiszpańskim rodzicom. Chodząc musi podpierać się czasem językiem, gdyż jego głowa jest nieproporcjonalnie ciężka. Można go zatem zniechęcić, rozsypując na podłodze sól, gdyż nasz stwór nie cierpi jej smaku.
Podsumowując, należy wyrazić przekonanie, że Gatipedro musi mieć swój odpowiednik również w naszej części Świata.
Pochodzenie: Hiszpania, region Galicia;
żródło: fandom.com
Genbu (Czarny Żółw, Czarny Wojownik) jest gadem tajemniczym. Ten chiński Strażnik Nieba – jeden z czterech, co niezwykłe reprezentuje kierunek północny oraz zimę. Wydawałoby się, że zmiennocieplność i związana z nią potrzeba wygrzewania się w promieniach słonecznych, ulokuje symbol żółwia inaczej. W kulturze jednak nie ma rzeczy prostych.
Według jednych podań, Genbu to żółw opleciony przez węża. Według innych – hybryda obu tych gadów. W starożytnych Chinach żółw symbolizował długowieczność i często był tematem przewodnim biżuterii. Podobnie stało się w szlacheckiej symbolice Japonii, zawsze chłonnej na wpływy chińskie.
Na niebie naszego stwora należy szukać w zupełnie innej skali, niż znana z naszego Zodiaku. Genbu zajmuje kawał nieba obejmuje gwiazdy znane nam jako części Koziorożca, Wodnika, Pegaza i na dokładkę jeszcze Andromedę.
Według jednej z tradycyjnych opowieści, imię Genbu nosił król z górskich okolic Hubei, który wśród poddanych miał węża oraz żółwia. Stworzenia pochodziły z jego własnego ciała i symbolizowały osiągnięcie pełnego oświecenia i zwycięstwo nad samym sobą. Genbu w symbolice stał jednak po stronie mroku, związany z energią yin (opozycją do yang), księżycem, podróżą do krainy umarłych.
Wydaje się, że nasz stwór dorobił się w końcu potężnych nieprzyjaciół, gdyż w azjatyckiej tradycji funkcjonuje również nieprzychylna legenda o samicy żółwia, która nie potrafiła nawiązać relacji z samcami. Interesowały ją jedynie węże. Odtąd „żółwicami” przezywano kobiety podejrzewane o niewierność. Genbu, jako potężny symbol jednak przetrwał. Przeniósł się do popkultury i nawiedza serię animowaną Naruto (jako gigant wielkości wyspy) oraz gry spod znaku „Final Fantasy”.
W wielu Polskich zakamarkach odnajdziemy z pewnością stworzenie o głowie orła i lwa. Jest to mityczny gryf, który czai się w herbach i powiewa na flagach. Możemy go spotkać również bez wątpienia w wielu historiach, tych mniej lub bardziej kinowych. Czytaj dalej…
H
Harpia jest przede wszystkim wredna, paskudna, jej natura należy do złośliwego ptaka. Im bliżej jednak zapoznamy się ze stworzeniem, tym mniej jest to oczywiste. Przyjrzyjmy się pierwszym opisom harpii, a ich wizerunek w kulturze wyda się nam może nieco krzywdzący. Czytaj dalej…
Hybrydą konia i ryby nazywam oczywiście hipokampa. Niewątpliwie ten fascynujący motyw możemy śledzić w rożnych odsłonach mitów Europy. Ktokolwiek widział konika morskiego, bez wątpienia zobaczy, jak ta niezwykła wizja hybrydy może inspirować. A jednak hipokamp ma drugą, odmienną i tajemniczą twarz – kelpie. Czytaj dalej…
Skrzydlaty koń, wielkie rzeczy. Znamy przecież Pegaza!
ALE! z Hippalektryonem sprawa wydaje się o wiele bardziej tajemnicza.
Stwór jest hybrydą o przedniej części konia, ze skrzydłami i pięknym upierzonym ogonem koguta. To samo wynika wprost z jego nazwy – z połączenia greckich słów „koń” i „kogut”. Nie są znane żadne mity związane z Hippalektryonem, ale to nie znaczy, że nie był dostrzegany i ceniony. Jego wizerunek utrwalono na metalowych i ceramicznych naczyniach, jako figurki oraz rzeźby, jak również na monetach. Co więcej, wiele razy wymienia się go w antycznych sztukach teatralnych, jak choćby u Arystofanesa („Ptaki”), czy Ajschylosa (”Myrmidoni”, gdzie określenia użyto po raz pierwszy).
Tym bardziej dziwi, że stwór nie miał okazji przyczynić się do czynów żadnego z wielkich herosów ani wykazać się w służbie bogów. Wiele wskazuje na to, że Hippalektryon był jednak ważny dla Starożytnych, jako potężny symbol opiekuńczy. Taki, który odstrasza demony, bo kogut kojarzony był z kojącym czarem Słońca. Być może dlatego umieszczano go również na tarczach greckich wojowników.
Skrzydlate konie, w tym również nasza niezwykła hybryda, były częścią obrzędów pogrzebowych, jako że mogły zanieść dusze w zaświaty. Hippalektryona można było dosiadać. Z zachowanych ilustracji wynika, że nie wymagało o wiele umiejętności, gdyż często robiły to nawet dzieci.
Dziś stwór żyje w cieniu znamienitego krewniaka, jakim jest Pegaz, ale nie został zupełnie zapomniany. W serii przygód Percy’ego Jacksona autorstwa Ricka Riordana, dowiemy się na przykład, że są zwierzętami hodowlanymi i znoszą jaja raz do roku.
Każdy łeb swój sekret skrywa, swoją myśl i pasję, a jednak jedno ciało je łączy. Hydra to niezwykły stwór! Dowiedz się skąd się wzięła i gdzie możemy ją odnaleźć. Czytaj dalej…
I
Inkub jest nocnym kochankiem, ucieleśnieniem męskiej namiętności. Nie tworzy związków, z pewnością nie namówimy go na ślub. Inkub jest bowiem rodzajem demona, który pragnie jedynie obcować cieleśnie z kobietami. Przychodzi do nich we śnie. Inkuby to bracia Sukkubów – żeńskich demonów, które czerpią od mężczyzn siły życiowe, stopniowo ich drenując. Podania wskazują, że jedne i drugie mają być potomstwem Adama – pierwszego mężczyzny, z Lilith – poprzedniczką Ewy. Lilith miała zostać wygnana z Raju jeszcze przed stworzeniem bardziej znanej następczyni. Inkuby znane są przede wszystkim z mitów europejskich.
Nazwa Inkub wywodzi się od łacińskiego „incubare”, co tłumaczy się, jako „leżeć na czymś”. Naszemu piekielnemu kochankowi jednak nie tylko przyjemności w głowie. Ze związku kobiety z Inkubem może powstać potomstwo. Inkuby jedynie zewnętrznie podobne do ludzkich mężczyzn, same nie mogą płodzić dzieci. Tu z pomocą przychodzą Sukkuby, które kradną nasienie od swoich męskich ofiar. Dziecko zrodzone z miłosnej przygody z Inkubem nazywa się Kambion i jest wyjątkowo podatny na podszepty Diabła.
Spotkania z Inkubami są w zainteresowaniu dzisiejszej psychiatrii, jako tzw. zespół demona nocy. Badacze zwrócili uwagę na przypadki kobiet, nie posiadających partnerów, które zgłaszają nocne odwiedziny o miłosnym charakterze.
Itzpapalotl jest produktem dawnych, odległych wierzeń i cywilizacji, która przepadła. Z pewnością jej wygląd i otaczające ją mity wpisują się jednocześnie w piękno i okrucieństwo azteckich legend i mitów. Powitajmy kobietę – motyla, która wiele wspólnego ma też z obsydianem. Czytaj dalej…
J
Jackalope kica, na zmianę czarując nas płynnymi susami i prezentując pokaźne poroże. Przyjrzymy się zwierzęciu, które było w zainteresowaniu kryptozoologów, by prawie bez ostrzeżenia stać się naukowym faktem. Pozostaniemy jednak na mocnym gruncie fantazji. W świątecznym, wielkanocnym otoczeniu zbadamy fenomen hybrydy antylopy i zająca. Czytaj dalej…
Jack Frost nawiedza nas w mroźne, zimowe noce, gdy wiosna wydaje się bardzo odległa, a wiatr nosi kujące lodowe igły. Tak jak w naszej części globu zima jest powszechna, tak powszechne jest uosobienie mrozu, jako psotnego skrzata, czasem też młodzieńca. Może więc ten rozrabiaka naprawdę przemierza Świat od Finlandii, po Syberię, dla samej zabawy szczypania ludzi w ich nagie zmarznięte nosy? Czytaj dalej…
W halloweenowy wieczór w wielu miejscach spotkać można latarnie przygotowane z wydrążonej dyni. Dziś już mało kto pamięta, że pierwotnie była to rzepa lub burak, gdyż dynia przybyła do Europy dopiero z kolonizowanej Ameryki.
Jack O’Lantern w swej nazwie wiąże postać legendarnego Jacka i latarnię, którą przez wieczność ma nosić. Kimże był wspomniany wyżej Jack? Był to podobno niesamowity skąpiec. Chytrus tak sprytny, że dwukrotnie oszukał Diabła. Najpierw uwięził go pod postacią monety, a podczas ich drugiego spotkania – zmusił do siedzenia na gałęzi. Gdy Jack zmarł, co według niektórych podań zdarzyło się akurat 31 października, nikt nie chciał go w Niebie. Niewątpliwie z powodu ponadnormatywnego skąpstwa i wielu wynikających z niego grzechów. Jednakże Jacka nie chciał u siebie również Diabeł, a to w zamian za żarty, jakie stroił sobie z niego za życia.
Jack pozostał jednak w mocy sił piekielnych i to one w końcu zadecydowały o jego losie po śmierci. Jackowi wręczono żarzący się węgiel i latarnię z rzepy, a następnie posłano w wieczną noc, by tułał się pomiędzy Niebem a Piekłem. Później Jacka – Z – Latarni zaczęto utożsamiać z samą latarnią.
Dodatkowo legenda nałożyła się na irlandzkie podania głoszące, że w latarniach mieszkają błędne ogniki – zabłąkane dusze zmarłych. Jacka spotkamy na setkach ilustracji na temat Halloween. Wydaje się, że jego najbardziej znaną wizję zaprezentował Tim Burton w „Miasteczku Halloween” (oryginalnie: „Nightmare Before Christmas”), gdzie główny bohater – Jack Skellington ma fizjonomię dyniowej latarni i nosi tytuł Dyniowego Króla.
Pochodzenie: Irlandia
Źródło: history com
Można by pomyśleć, że obecnie, pośród dziewczynek i młodych dziewcząt, panuje swojego rodzaju moda na wizerunek jednorożca. Oczywiście tak jest, ale jednak nie jest to takie przypadkowe. Z tekstu dowiecie się oczywiście o tym skąd się wziął jednorożec i co symbolizował, również w chrześcijaństwie. Na koniec opiszę Wam, że niekoniecznie musi to być biały koń ze złotym rogiem. Czytaj dalej…
K
Tym razem prezentuję, jak demon Kappa od straszliwej wizji ludojada z dawnych dni, przeszedł do złośliwego, ale nieszkodliwego stwora w dzisiejszej kulturze. Na koniec opowiem Wam gdzie ten wodny stwór czai się w popkulturze. Czytaj dalej…
Kikimora przędzie, a hałas jej wrzeciona zwiastuje niepowodzenia i niedolę domostwa. Tym razem spojrzymy w twarz złośliwej małej prząśniczki, która wydaje się uważać za swój obowiązek rujnowanie szczęśliwego bytu każdego słowiańskiego domu. Zbadamy rodowód kikimory i jej niespotykaną przemianę w nowoczesnej fantastyce. Czytaj dalej…
Kitsune wywija dziewięcioma ogonami i truchtem nadbiega z dalekiej Japonii. Rzućmy okiem na lisie duchy dawnych gór i lasów i spróbujmy te stwory złapać za jeden, dwa lub i nawet dziewięć ogonów. I nie dajmy się przy tym zwieść ani opętać, bo o to nietrudno. Przyjrzymy się lisim duchom – kitsune. Czytaj dalej…
T dość nietypowe stworzenia, jak na fantastyczny bestiariusz. Na śniegu widać ślady, a w tle paradują przedziwne postacie. Przewodzi im symbol kolorowej gwiazdy. Przenikniemy przez mgłę tajemnicy otaczającą kolędników i przyjrzymy się wszystkim razem i każdemu z osobna. Czytaj dalej…
Kogogiak wydaje się być jednocześnie stworem legendarnym i kryptydą. Jego wygląd przypomina znanego powszechnie niedźwiedzia polarnego (Ursus maritimus), jednakże ma dziesięć kończyn. Czasem wskazuje się, że jest nie tylko dłuższy niż przeciętny miś, ale i masywniejszy. Jest agresywny w stopniu nie mniejszym niż jego pozbawiony sześciu nóg kuzyn. Ten dziesięcionogi niedźwiedź jest znany w podaniach Inuitów, w związku z tym zasięg jego występowania trzeba powiązać z ziemiami tych Ludzi Północy. Szukać Kogogiaka powinniśmy zatem na Alasce, Grenlandii i na Syberii. Niewątpliwie szukać warto, gdyż część badaczy wskazuje, że może to być nieodkryty gatunek ssaka. Inni jednakże szukają przyziemnych wyjaśnień, że obserwacje wielonogich niedźwiedzi wynikają albo z występujących w naturze mutacji, albo z optycznego złudzenia zlania się matki niedźwiedzia polarnego z otaczającymi ją młodymi. Kogokiak w kulturze Inuitów jednakże swoje zdziałał i dziś spotkać można na przykład hotele noszące nazwę „Qupqugiaq”, co stanowi odmianę tego samego słowa.
Pochodzenie: Alaska, Grenlandia, Syberia. Osobiście uważam niedźwiedzie polarne za piękne i majestatyczne zwierzęta. Ich groźna natura bywa skryta pod sympatycznym puchatym spojrzeniem. Ciekawostką jest to, że niedźwiedzie te nie są białe, a ich włosy są przezroczyste. Myślę, że u Kogogiaka jest podobnie, choć nie ma na to dowodów. Włos niedźwiedzia polarnego jest pusty w środku i wypełniony jest powietrzem, co stanowi świetną ochronę przed zimnem. Niedźwiedź polarny może nie przetrwać XXI wieku, zgodnie z prognozami klimatologów. Wiąże się to z systematycznym zanikaniem lodu morskiego. Póki co kanadyjskie subpopulacje tego ssaka wydają się najbardziej stabilne, ale w pozostałych rejonach arktycznych urodzenia nie zawsze równoważą straty. My – badacze stworów nie tylko fantastycznych trzymamy kciuki. Niewątpliwie bowiem, jeśli zabraknie niedźwiedzia polanego, utracimy też na zawsze Kogogiaka.
Kirin przychodzi tam gdzie jest szczęście, czy też szczęście ze sobą przynosi? Czy jest to chiński jednorożec, czy mówiąc tak po prostu krzywdzimy i Chiny i jednorożca? Pozostańmy przy jego nazwie i spójrzmy na Kirina takiego, jaki jest. Czytaj dalej…
L
Leprechaun to niepozorny mały człowieczek o irlandzkim rodowodzie. Pyka sobie fajeczkę i udaje, że nas nie widzi, ale my wiemy, że on wie, gdzie jest garniec złota. A może to stworzenie fantastyczne jest jednak bardziej przebiegłe od nas? Zapoznajmy się z legendą Leprechauna – nieoficjalnego symbolu narodowego Irlandii. Czytaj dalej…
Leszy jest jak las, w którym żyje. Miły, gdy patrzysz na niego dobrym okiem. Potworny, gdy przychodzisz z wrogimi zamiarami. Leszego można się bać lub podziwiać, ale jak lasu – nie da się go ignorować. Wybierzmy się na przechadzkę w dzikie knieje i odnajdźmy ich prastarego strażnika, poznajmy jego zwyczaje. Dowiemy się, czy wizja Leszego z “Wiedźmina” przypomina bardziej typowego Borowca, czy raczej Dobrochoczego. No właśnie, kim jest Dobrochoczy? Okazuje się, że słowiańskich strażników lasu jest więcej. Czytaj dalej…
Lis to dla mnie coś pomiędzy kotem, a psem, ale z domieszką dzikości i rudego piękna. Czasem nawet spotykam lisy niedaleko mojego bloku… Lisy mają też w sobie ogrom magii! Dlatego też dziś opowiem Wam o Lisie Teumezjańskim, który ma wyjątkowo koszmarny rodowód.
Dionizos zesłał go na Świat, wyposażając w umiejętność umykania przed wszystkim, co żyje. Pierwszy raz stwór zaatakował w miasteczku Teumessus, skąd wziął swój przydomek. Lis miał polować na ludzi wokół Teb, w szczególności na dzieci. Była to, typowa w mitach greckich kara boska.
Władca Kreon podjął walkę, zlecając Amfitrionowi zadanie. Miał on dokonać niemożliwego – złapać magiczne zwierzę, którego pochwycić się nie da. Wydaje się, że nie mógł wpaść na lepszy pomysł, jak z zadania wybrnąć. Pochwycił Lailapsosa – psa (którego z kolei zesłała Artemida), który mógł pochwycić każdą zwierzynę. Wywiązała się walka, którą przez jakiś czas obserwował sam Zeus. W końcu, widząc, że nie da się jej rozstrzygnąć, bóg piorunów umieścił Lisa Teumezjańskiego, wraz z jego przeciwnikiem na niebie. Lisa znajdziemy tam dziś, jako Gwiazdozbiór Małego Psa.
Z wyglądu Lis Teumezjański opisywany jest jako posiadający te same proporcje, co znany ssak, jednakże o olbrzymich rozmiarach. Wiele wskazuje też, że była to samica, gdyż lisa znamy również jako Lisicę Kadmejską (inna nazwa Teb).
Pochodzenie: Grecja,
Źródło: bestiariusz.fandom, greeklegendsandmyths
Ł
Zaraz obok badacza potworów, mamy także łowców potworów, jako istotnie trudny zawód w świecie fantastyki. Zajrzymy do czasów bardzo dawnych, ale także bardziej współczesnych. Przyjrzymy się oczywiście jak sytuacja wyglądała na ziemiach naszego kraju. Sprawdzimy też, czy fachem tym parali się tylko mężczyźni. Dowiemy się też, czy pokonanie potwora zawsze wiązało się z rzuceniem łowcy kilku monet. Czytaj dalej…
M
Z przyjemnością opowiem Wam, skąd się wzięła Mantykora i czy zawsze wyglądała tak, jak obecnie jest przedstawiana, czyli jako hybryda lwa, nietoperza i skorpiona. Odnajdę ją też w naszej współczesności i popkulturze. Bestiariusz to miejsce, gdzie dowiesz się wszystkiego o Mantykorach! Czytaj dalej…
Być może topiłaś/topiłeś nie raz kukłę na pożegnanie zimy, chociażby w czasach wczesnoszkolnych. Szeptało się wtedy tajemnicze imię – Marzanna. Ale czy wiesz dokładnie czemu tak nas zachęcano do tego typu obrzędów? I kim tak naprawdę jest ta biedna Marzanna?
Jej imię ma kilka wariantów: Marzana, Mora, Morena, Mamuriena, Mařena, Mara, Mařoska, Marinka, Morana i Marena. Część badaczy wskazuje na oczywiste powiązania ze słowami: „pomór”, „umrzeć”, czy „mróz”. Z tego powodu bywała w pewnych okolicach zwana po prostu Śmiercią, czy Śmiertką. Inni wiążą jej imię z indoeuropejskim „mar”, oznaczającym wodę i morze.
Marzanna była dla dawnych Słowian kimś daleko zbyt ważnym, by go tak sobie wypraszać, poprzez wiosenne utopienie. W panteonie tamtych czasów była kimś, kogo można przyrównać do Matki Ziemi. Czasem dawała urodzaj, ciepło i bezpieczeństwo, a czasem chłód, głód i śmierć. Marzanna dużo miała wspólnego z zaświatami, do których miała swobodny dostęp. Władała też ludzkimi snami. Bogini czasem podczas świąt występowała zaraz obok swojej alter ego – Dziewanny, której domeną były łowy, las i Księżyc. Pisałam o niej w zeszłym tygodniu.
Są kultury, dla których królik to nie jest stworzenie małe i płochliwe, ale podszyte potęgą duszy i niosące złowrogie przesłania. Oto mitologia ludu Abenaki, który stworzył postać Mateguas (przez sąsiadów zwany nieco bardziej skomplikowanie, jako Jiibayabooz).
Jest to duchowy królik, który przeszedł niezwykle ciekawą drogę. W opowieściach indiańskich zaczynał, jako swego rodzaju nadnaturalny psotnik, bardzo zaintrygowany ludźmi. Być może dlatego, że jego matką była ludzka kobieta. Ojciec zaś pochodził z innych kręgów – był jednym z duchów, którego imię E-bangishimog, tłumaczy się jako „Na Zachodzie”.
Mateguas starał się krzewić pośród ludzi sztukę śnienia i tłumaczyć, jak ważne są sny. W tym czasie bardziej przypominał sympatycznego ssaka, niż istotę nadprzyrodzoną. Gdy przeniósł się do Świata Podziemi, stał się ni mniej ni więcej, tylko jego wodzem.
Nasz niezwykły królik miał brata, który pozostał wśród żywych i znanym motywem legend jest komunikacja pomiędzy nimi. Mateguas według niektórych legend miał być również pierwszym szamanem, jak również założycielem społeczności uzdrowicieli. Jednym słowem bliżej mu do króla, niż do królika.
Minotaur jest stworem fantastycznym, znanym w całym zachodnim świecie. Można się domyślać, że wieści o nim dotarły do każdej kultury. Jest przerażającą hybrydą człowieka i byka, do tego mięsożerną. A jednak wokół tego potwora rozgrywał się dość złożony grecki mit, a prawdziwa historia, jaka za nim stoi nie jest zupełnie oczywista. Weźmy byka za rogi. Czytaj dalej…
Nie ma dziś absolutnej pewności, czy Mokosz wywodziła się z najwyższego kręgu słowiańskich bogów, czy też zaczynała karierę, jako jeden z demonów lub pomniejszych bożków. Nie wiadomo za bardzo, co oznacza jej imię, choć badacze wskazują na połączenie ze słowem „moczyć”, wskazujące na wodę. Inni wiążą je z sanskryckim słowem oznaczającym bogactwo. Wiadomo jednak dość, by stwierdzić, że dla dawnych Słowian Mokosz była postacią ważną i… kochaną.
Mokosz, to Matka-Ziemia. Ta która opiekuje się, wspiera i daje. Jej żywiołem była dosłownie ziemia, ta sama, którą uprawiano, po której stąpano. Podobno na ziemi kładziono chore dzieci, by roztoczyła nad nimi swoją opiekę. Te, które zmarły chowano w ziemi, podczas gdy ciała dorosłych z reguły palono. Orkę w rytuałach porównywano do zapładniania ziemi, jak gdyby miała nie tyle wydać plony, co je urodzić.
Mokosz opiekowała się wszystkimi dziećmi i kobietami. Jej kult zaś był powszechny w całym świecie słowiańskim. Wymieniano ją podczas świąt zaraz obok Wił i Rodzanic. Atrybutem bogini były narzędzia tkackie, wiązano ją z ogniskiem domowym. Dlatego też z czasem stawała się coraz bardziej i bardziej jednym z domowych demonów. W mitach wschodniej Europy zachowała jednak szalenie ważną funkcję – nić bowiem była metaforą ludzkiego losu, który ta nowa, nieco mniejsza Mokosz miała delikatnie wyplatać.
Mróz zna każdy, kto zna zimę. Wbrew pozorom nie można tak powiedzieć o wszystkich ludziach zamieszkujących Kulę Ziemską. Polski lud zna cztery wyraźne pory roku, dlatego być może uczynił z Mroza świadomą siłę – własnego stwora fantastycznego.
Mróz przypomina w pewien sposób Dziadka Mroza z tradycji ruskiej (o którym pisałam w Leksykonie Fantastycznych Stworzeń, do znalezienia na blogu pracowni ISKRAVA), ale brakuje w jego historii elementu obdarowywania.
Opisywana postać wydaje się jakby przypominała humanoidalnego demona natury, być może zbliżała się do jednego z ludowych diabłów. Mróz przypominał siwego starszego mężczyznę, krępego, z długą brodą. Nosił biały przepasany sznurem kożuch, a opierał się na kosturze. Przynosił ze sobą przede wszystkim pogodę – jego domeną, jak wskazuje jego imię, były niskie temperatury. Nie kierował swojej złości przeciw konkretnym ludziom, tak jak zimowa pogoda nie ma w sobie nic osobistego.
Niewątpliwie jednak to ludzie usiłowali mieć indywidualistyczne podejście do Mroza. Na kresach polskich był obłaskawiany w ten sposób, że zapraszano go na wieczerzę wigilijną.Źródło: P. Zych, W. Vargas „Bestiariusz Słowiański”, wyd. B
Mumie egipskie nie spoczywają już spokojnie w grobach. Czy nie czujemy jednak lęku, że oto mogłyby powstać i całkiem dosłownie prowadzić swoje wieczne życie na Ziemi? Tym razem zajmiemy się fenomenem egipskich mumii! Oczywiście wejdziemy w świat starożytnych wierzeń, a także zupełnie współczesnej grozy. Czytaj dalej…
N
Nagowie pełzną cichcem przez korytarze kultury. Zawsze obecni, jak węże w naszych lasach, ale kto zna jakąś konkretną legendę o człowieku – wężu? Przyjrzymy się źródłom pochodzenia i podstawowym znanym faktom na temat nagów. Powitajmy hinduskie i buddyjskie bóstwa, którym nie dane jest nosić butów. Czytaj dalej…
O
gnisty koń, to nie tylko określenie charakteru narowistego rumaka, którego nie można zmusić do udziału w tej mniej pasjonującej części jeździectwa. Istoty takie występują w podaniach śląskich.
Widywano konie spowite w płomienie, gnające przez pola. Taki ognisty ssak był rodzajem błędnego ognika, czyli duszy cierpiącej pokutę jeszcze na Ziemi. Wydaje się, że płonące konie miały stanowić dusze zmarłych szlachciców – nieuczciwych i zachłannych. Takich, którzy na różne sposoby przywłaszczali sobie chłopską ziemię. Ognisty koń nie tylko przerażał wyglądem, ale wedle podań rzeczywiście cierpiał trawiony ogniem, który miał przypominać ognie piekielne. Przemierzał przede wszystkim pola, dlatego, że za życia były one sceną jego postępków. Poza tym jego rozmiary i postura nie różniły się od typowego konia. Nie czynił szkody ludziom, stanowił bardziej rodzaj przykładu dla innych.
Czeskie i niemieckie, nieco zbliżone historie opisują płonące konie pociągowe, które wożą nocami pokutujących grzeszników w budzących grozę zaprzęgach. Wydaje się, że ogień oraz opowieści o mękach piekielnych mogły zainspirować twórców gry „Heroes of Might & Magic V” do wymyślenia jednostki zwanej Piekielnym Rumakiem. Koń ten ma skórę o kolorze i poświacie żarzącego się węgla, a przy tym budzi strach u wrogów. Dużo sympatyczniejsze inspiracje stać musiały za koncepcją Pokermona zwanego Ponyta, czyli białego konia o grzywie i ogonie zrobionych z płomieni.
Pochodzenie: Polska, Śląsk
Źródło: na-szage pl, P. Zych, W. Vargas „Bestiariusz Słowiański”, wyd. Bosz.
Tym razem dowiemy się, czy J.R.R. Tolkien wymyślił orków oraz czy zawsze ich tak nazywał. Następnie przyjrzymy się wielorakim kulturowym podejściom do natury orków i ich… inteligencji. Odwiedzimy przy tym różne światy fantastyczne. Orkowie sieją strach, ale to bardzo interesujące stworzenia, warte bliższego poznania. Tak więc,zapraszam do lektury! Czytaj dalej…
P
To jedno z niewielu fantastycznych zwierząt pozbawione mrocznej i niebezpiecznej strony. Mówimy o jego korzeniach. Nie licząc umiejętności latania, z pewnością natura pegaza jest typowo końska. Tym razem poznany mit o Pegazie, a potem prześledzimy jego wizerunki w kulturze i dowiemy się jak doszło do cudownego rozmnożenia naszego stwora. Czytaj dalej…
Skrzydlate konie, skrzydlate smoki, czy skrzydlate gargulce nie robią już na nikim wrażenia. Są typowymi przedstawicielami fantastycznej fauny. Ale co ze skrzydlatymi jeleniami?
Istnieje stworzenie ocalałe z mitycznej, zatopionej Atlantydy. Jest nim Peryt – hybryda jelenia i ptaka. Opisy wskazują, że przednią część ciała miał jak u ssaka, z pokaźnym porożem na jeleniej głowie. Dalej relacje się różnią: od kopytnych tylnych nóg i ptasiego upierzenia, aż po tylne nogi jako całkowicie ptasie, wraz z kuprem i pierzastym ogonem.
Peryty, co charakterystyczne, miały rzucać ludzkie cienie, przez to były uważane za wcielenia lub duchy zmarłych wędrowców. Jeśli Peryt zabił człowieka, jego cień zmieniał się na odpowiadający kształtowi ciała. Na wpół mityczny manuskrypt rabina Jakoba Ben Chaima wskazywał podobno, że
Peryt był zwierzęciem wyjątkowo niebezpiecznym i wrogim Człowiekowi. Żadna broń nie była w stanie go zranić. Była to najwyraźniej prawda, gdyż Peryty nie wyginęły. Obecnie przeniosły się tylko do cyklu książek o Baśnioborze oraz do gier spod znaku Dungeons & Dragons oraz Final Fantasy.
Pochodzenie: Atlantyda (póki co uważana za fikcyjną)
Źródło: J. L. Borges „Księga istot zmyślonych”
Wróżki pixie nie zamierzały trzymać się ojczystej Anglii. Ze śmiechem, na roztańczonych nogach, rozpełzły się po świecie, powłaziły do książek i opowieści. Niegdyś dobrocią i humorem rozświetlały twarze dzieci i dorosłych. I znikły, pozostawiając próżnię, którą starają się wypełnić ich krewne – wróżki. Spróbujmy zbadać pochodzenie pixies. Czytaj dalej…
R
S
Sfinks to stwór tajemniczy. Siostra najdziwaczniejszych stworów w mitologii, ukryta w mrokach historii. W naszej świadomości trwa jako wielka budowla lwa o niedorzecznie małej, ludzkiej głowie. Prześledzimy mityczne źródło i legendę Sfinks. Czytaj dalej…
Nie jest tajemnicą, że koty są skutecznymi drapieżnikami. Są wśród nich takie, które zadziwiają swoją drapieżnością, jak tygrys, czy lew. Ale bywa jeszcze bardziej niepokojąco.
Witamy oto stwora, który, jako jedna z kryptyd, nosi dumną łacińską nazwę „Felis glabraspiculata”. Znany jest głównie, jako Silver Cat („Srebrny Kot”), jednakże zadziwiająca jest ta obiegowa nazwa, w kontekście niezwykłego wyglądu i zachowania zwierzęcia.
Waży ponad 130 kilogramów, zaś jego długość ciężko ocenić, gdyż jej większość to niemal 3,5 metrowy ogon. Jest on zakończony naroślą, która jest częściowo obuchem, a częściowo kolcem. Kot ma czerwone oczy o niepokojącym, horyzontalnym ułożeniu źrenicy (jak u kóz). Jego srebrne umaszczenie to doprawdy najmniej zaskakująca cecha.
Silver Cat wedle przekazów, żyje na drzewach. Poluje z nisko położonych gałęzi, z których zwiesza swój ogon. Niczego nie spodziewająca się ofiara otrzymuje najpierw cios obuchem, a następnie za pomocą kolca jest brutalnie zaciągana w ustronne miejsce, celem konsumpcji.
Do innych ciekawych charakterystyk opisywanego ssaka należą zachowania godowe, związane ściśle z nietypowo zbudowanym ogonem. Samce podobno za jego pomocą wygrywają wabiące rytmy. Podania głoszą, że Silver Cat potrafi być niebezpieczny dla ludzi, ale jedynie dla tych, którzy nie znają jego zwyczajów i nie wystrzegają się spacerów pod drzewami.
Zanurzymy się w oparach chińskich, japońskich i koreańskich wierzeń. Jak kraje dalekiego Wschodu postrzegają to zwierzę? Ile palców ma smok z Chin, a ile z Japonii? Czym różni się od smoków europejskich? Tego wszystkiego niewątpliwie dowiecie się z dzisiejszego wpisu! Oto wejście smoka. Czytaj dalej…
Smok europejski, jak sama nazwa wskazuje, zalągł się głównie w sercach Europejczyków. Choć niektórzy twierdzą, że trzymają się górskich niedostępnych szczytów i dlatego nie spotykamy ich na co dzień. Smok na swoich błoniastych skrzydłach przeleciał daleką drogę, od terroryzującego ludność potwora, aż po skarbnicę mądrości i prawości, a nawet – najemnika. Poznaj historię i różne oblicza smoka europejskiego! Czytaj dalej…
Smokowiec to ani człowiek ani smok. Niewątpliwie wygląda na gada ze swoimi łuskami i pazurami, ale żyje jak każda inna inteligentna fantastyczna istota. Czyli – podobnie jak człowiek. Tym razem spojrzymy w gadzie oczy smokowców i poznamy ich pochodzenie i pokrewieństwo z innymi jaszczuroludźmi. Czytaj dalej…
Strzyga zbliża się wielkimi krokami. Nieumarły stwór, podobnie do nieuchronnego losu, drepcze tuż za niczego nie podejrzewającymi mieszkańcami wsi i miasteczek. Czym jest ten wywołujący dreszcze koszmar o wywołującej niezwykłe skojarzenia nazwie? Prześledźmy mroczne ścieżki Strzygi. Czytaj dalej…
Sukkuby fascynują istotnie swoim fizycznym magnetyzmem. Rozkochują w sobie niewątpliwie nie tylko mężczyzn słabej wiary, ale i autorów dzieł kultury. Stoją oczywiście po stronie ciemności. Może właśnie tu leży przyczyna zainteresowania nimi – w obietnicy miłości bez żadnych tabu i ograniczeń? Czytaj dalej…
Rakszasa straszy na jawie i w snach. Przychodzi nocą, by atakować, niszczyć i pożywiać się na bezbronnych ludziach. Skąd tyle wrogości? I jak taki Rakszasa wygląda? Raz wydaje się, że jest podobny do znanego nam diabła, innym razem przypomina tygrysa. Poznajmy złośliwe, nieprzejednane demony Wschodu. Czytaj dalej…
W bestiariuszu znajdziemy też dość nietypowe, lecz bezsprzecznie fantastyczne stworzenia! Mowa przykładowo o Reniferach Świętego Mikołaja. Jest w nich magia, nadnaturalne zdolności i tajemnica. Tym razem wzrok swój kierujemy w niebo, wypatrując fenomenu reniferów Świętego Mikołaja, bez których ten miły starszy pan oczywiście nie dostarczyłby swoich podarków. Czytaj dalej…
Człowiek lubi wiedzieć, co też mu się w przyszłości przydarzy. Wielu z nas wierzy w los i w to, że pewne zdarzenia w naszym życiu już są przygotowane i czekają, aż je przeżyjemy. Uosobieniem takiego myślenia były Rodzanice – demony lub pomniejsze boginie losu.
Rodzanice pojawiały się przy narodzinach i już wtedy obmyślały los dziecka. Południowi Słowianie wierzyli, że wręcz naznaczały ich niewidocznym znamieniem na czole. Opieka ich zaczynała się jednak już w czasie ciąży. Odwiedzały też podopiecznych w ważniejszych momentach ich życia – na przykład podczas postrzyżyn, gdy wraz z utratą dziecięcej fryzury chłopiec zyskiwał nowe imię i nową rolę w społeczności. Były też gośćmi na weselach. Wtedy Rodzanice towarzyszyły często bogu Rodowi, odpowiedzialnemu za rodzinę i kult przodków.
Nie można przeoczyć połączenia Rodzanic z Mojrami – greckimi prządkami losu, które również występowały w triadzie. Skandynawowie mieli swoje Norny, a Rzymianie – Parki, również o niezwykłym podobieństwie. Niektóre opowieści wiążą Rodzanice z symbolem Księżyca Bogini w ten sposób, że miały pojawiać się jako Dziewica, Matka i Staruszka. Mieszkały podobno w Pałacu Słońca, przez co chyba należy je uważać za stałych gości boga światła Swaroga. Ale biorąc pod uwagę, jak często bezpośrednio opiekowały się ludźmi, chyba często tam nie bywały.
T
Tengu to tędzy przeciwnicy. Podobno wyśmienici fechmistrze, ale przede wszystkim rozrabiaki. Jak inne produkty bogatej kultury Japonii, stanowią odmienne spojrzenie na las i jego naturę. To co w Europie jest esencją stabilności i długowieczności, na Dalekim Wschodzie kojarzone jest z ruchem, życiem i walką. Poznajmy te dziobate demony. Czytaj dalej…
Tibiceny znamy też pod imieniem Guacanchas. Gdy się dowiemy czym są, możemy poczuć ulgę wiedząc, że nie opuszczają Wysp Kanaryjskich. Żyją w głębokich, mrocznych jaskiniach (Cueva de Tibicena), a znali je już tubylcy przed przybyciem europejskich osadników. W ich dawnej mitologii są potomstwem złego Bóstwa Guayota. Niektórzy przyrównują je też do Dżinnów, czy wrogich duchów.
Tibiceny są wielkimi, czarnymi psami o długiej sierści i czerwonych, gorejących oczach. Są niezwykle agresywne. Atakują ludzi i zwierzęta gospodarskie. Żeby było straszniej, czynią to nocą. Do dziś zgłasza się przypadki takich ataków. Współcześni badacze uznają za zupełnie możliwe, że na Wyspach Kanaryjskich występowała niegdyś rzeczywiście duża rasa psów o ciemnym umaszczeniu.
Obecnie na wyspie La Palma hoduje się czarną odmianę psów rasy Pastor Garafiano. Wiadomo, że nie są one tym samym co dawne Tibiceny i nie są z nimi związane. Pokazują jednak, że legenda o mrocznych psach jest żywa do dziś i potrafi inspirować.
Pochodzenie: Hiszpania, Wyspy Kanaryjskie;
żródło: garafiano. nl
Tryton jest hybrydą człowieka i ryby. Co różni go od Syreny? Czy Tryton i jeden z Trytonów to to samo? Opisywany stwór fantastyczny jest tyleż znany, co tajemniczy. Wymyka się klasyfikacjom, nie daje się nabić na trójząb badaczom mitów. Postaramy się popłynąć choć troszkę śladem Trytona. Czytaj dalej…
Tulugaak to centralna postać mitologii Inuitów. To jednocześnie bóg – stwórca, ale i postać o której snuje się wiele opowieści. Tulugaak wydaje się mieć dwa równoważne aspekty – jest krukiem, który ma w sobie człowieka: ma ciało i duszę obu tych istot. Samo jego imię oznacza tyle co „Kruk”. Wygląda jak kruk, ale potrafi zdjąć dziób i skrzydła i przybrać zupełnie ludzką postać.
Opisywany stwór to nie tylko iniucki Zeus, ale wielka chodząca sprzeczność. Jest stwórcą Świata i tym, który przyniósł mu światło. Jednocześnie jego dzieło, jakby ożyło własnym życiem i nie podlegało jego władzy. Tulugaak nie wie o Świecie wszystkiego – przemierza go i interesuje się jego sprawami. A najbardziej sprawami ludzi.
Najpopularniejsza z opowieści o naszym wszechpotężnym krukoczłeku głosi, jak odkrył on, że wewnątrz ciała wieloryba żyje i tańczy piękna dziewczyna. Gdy oświadczyła, że jest sercem i duszą wielkiego ssaka, zaciekawił się i obserwował. Gdy po jakimś czasie zapomniał o tym, co powiedziała, przemienił się w kruka i zabrał ją ze sobą. Wtedy wieloryb niestety, ale nieuchronnie – umarł, a dziewczę zniknęło. Tak Tulugaak odkrył, że wszystko co żyje ma serce i duszę, o które trzeba dbać. Odtąd tym właśnie chciał zajmować się idąc przez Świat. Co ciekawe jednak, niektóre podania o opisywanym kruczym bóstwie zwracają uwagę na inną jego cechę – zamiłowanie do psikusów i robienia zamieszania.
Patrząc na kruka nie można się dziwić, że stał się źródłem mitów o Tulugaaku. Kruk niewątpliwie jest fascynującym zwierzęciem. Spośród wszystkich krukowatych, jest najbardziej rozpowszechniony. A jednak najtrudniej go spotkać, bo stara się unikać ludzkich aglomeracji. Jest duży – może mierzyć nawet 69 cm i ważyć aż do 2 kg. Najczęściej żyje na wolności od 10 do 15 lat, ale potrafi osiągnąć i 40. W świecie ptaków to okaz siły i uporu. Kruk za młodu żyje w gromadach, ale później wiąże się na całe życie i za cenę życia będzie bronił swojego terytorium.
O kruku wiemy dużo, ale i niedużo, bo bywa powszechnie mylony z wroną i gawronem, szczególnie w Polsce Jest na to sposób – wystarczy pamiętać, że w tym kraju wrony o czarnym upierzeniu niemal nie występują (mowa o czarnowronach). Wrony mają czarne głowy, skrzydła i ogony, środek ciała jest szary. Z kolei gawron odwiedza miasta, a poznać go można po jaśniejszym dużym dziobie i dostojnym przechadzaniu się po trawnikach, niczym ktoś z założonymi z tyłu rękami. Głębokiego kruczego dźwięku: „kaw”, nie da się również z niczym pomylić i słychać je raczej w lesie, niż w mieście… Głębokie i rozchodzące się echem wśród drzew…
Z czarnych ptaków mamy jeszcze drobniejsze kawki, co stadami przebywają między blokowiskami, ale są znacznie mniejsze niż kruk, wrona, czy gawron…
Tak więc tych czarnych ptaków jest sporo. Macie jakieś ciekawe obserwacje związane z tymi, czy innymi ptakami w mieście? Sroki lubią bardzo zaglądać na mój balkon i nie raz znalazłam ukryte pod legowiskiem psa, czy dywanikiem kocie chrupki w kształcie rybek Ptaki te bardzo lubią chować swoje skarby
U
Pies towarzyszy Człowiekowi od bardzo dawna. Ludzka ręka psa karmi i nie lubimy, obawiamy się, gdy pies tę rękę ugryzie.
A co, gdy nadnaturalny psi stwór wręcz gustuje w pożeraniu ludzkiego ciała? Taką sytuację obserwować możemy na Filipinach, gdzie po dziś dzień funkcjonują podania o Umangobie, czyli psim pożeraczu palców. Takie oto paskudne zwyczaje ma nocne stworzenie, przypominające wielkiego i groźnego owczarka, które zakrada się do grobów. Jego ulubioną częścią ciał są kciuki i duże palce stóp.
Nieszczęśni Filipińczycy muszą pilnować swoich zmarłych bliskich, niejednokrotnie interweniuje też Policja. Umangob, który prowadzi nocne życie, szczęśliwie boi się też światła, więc sposobem na niego może być palenie świec i zniczy. Nie lubi również dongla – karmazynowego ziela. Niestety Umangob porusza się szybko niczym błyskawica, więc wciąż ma się dobrze.
Pochodzenie: Filipiny; źródło: Bestiariusz Wiki, Philippine Spirits
W
Bestiariusz zawiera także wpisy o niewątpliwie pięknych „potworach”. Tym razem przyjrzymy się silnym, choć całkowicie kobiecym bóstwom – Walkiriom. Prześledzimy ich historię, od pradawnych mitów Północy, aż po komercję XXI wieku. Dajmy się porwać na skrzydlatym koniu, wsłuchani w muzykę Wagnera. Czytaj dalej…
Wampiryzm jest w kulturze powszechnie znanym motywem. Dzięki dziesiątkom książek, filmów, gier, utworów muzycznych i opowieści przy ognisku wiemy o wampirach niemal wszystko. Rzeczywiście, wiemy bardzo dużo, ale skąd? Jakie są źródła tej wiedzy? Ten bestiariusz z pewnością znajdzie odpowiedzi na te pytania! Czytaj dalej…
Wiedźma to kobieta niezależna. Ta, która wie. Ma zatem naszą uwagę, gdyż należy do kanonu opowieści fantastycznych i jej związek z legendami i fantastycznymi stworami nie ulega wątpliwości. Zajrzyjmy do kotła wiedźmy i zbadajmy co upodabnia, a co różni ją od czarownicy. Czytaj dalej…
Wielka Stopa nie tylko stopy ma wielkie. Stwór jest duży i każdy o nim słyszał. A jednak wiadomo o nim niewiele. Gdzie żyje, czy cokolwiek łączy go z Yeti, czy w ogóle jest krewniakiem Homo sapiens? Zajrzyjmy nieśmiało za mgłę tajemnicy i ruszmy po śladach Wielkiej Stopy. Czytaj dalej…
Likantropia fascynuje i z pewnością niepokoi. W tym wpisie postaramy się zbadać pradawne podania i przeskoczyć do dzisiejszych czasów. Poszukamy w wilkołaku wilczego zęba i ludzkiej dłoni. Na koniec, zmierzymy ich proporcje. Prawdopodobnie na księżycową pełnię już nigdy nie spojrzycie tak samo! Czytaj dalej…
Znane w świecie słowiańskim, Wiły mają wiele wspólnych cech z greckimi Nimfami. Wydaje się, że wierzenia o nich mogą mieć tożsame źródło.
Wiły zawsze były kobietami o skrzydlatych, eterycznych, półprzezroczystych ciałach. Przypominały w tym nieco angielskie Fairies. Niektóre podania wskazują, że nie nosiły odzienia, co w kontekście niematerialności ich ciał, można zrozumieć.
Do ludzi miały stosunek różnoraki. Mogły pomagać przepowiadając przyszłość, przewidując złą pogodę, udzielać pomocy przy zawarciu małżeństwa. Rozzłoszczone, miały siłę huraganu. Potrafiły niszczyć całe pola. Ich szkodliwy wpływ bywał też bardziej subtelny. Wiły mogły wzorem Sukkubów wysysać siły z mężczyzn, albo wprowadzać ich w miłosny obłęd.
Jedną z koszmarniejszych konsekwencji spotkania z Wiłą był taniec aż do utraty sił i w efekcie – zgonu. Wiły spokojne i zrelaksowane najbardziej lubiły własne towarzystwo – zbierały się w grupy i przesiadywały na obłokach. Obecnie Wiłę ciężko spotkać, być może z powodu postępującej wciąż degradacji środowiska naturalnego.
W celach nostalgicznych postaci takich można poszukać w grze komputerowej RPG „Elder Scrolls V” Skyrim”.
Pochodzenie: Europa Wschodnia
Źródło: bestiariusz.fandom, pl.wikipedia
Kto przemierza niebo, a rzuca cień, jak prawdziwy smok? Gdzie leży różnica między wiwerną, a smokiem? Tym razem poznamy fantastycznego gada, żyjącego w cieniu swoich przesławnych kuzynów. Przyjrzyjmy się wiwernie, jako stworzeniu o konkretnych cechach wyróżniających ją od innych fantastycznych gadów oraz zobaczymy, jak bardzo łatwo pomylić ją ze smokiem. Czytaj dalej…
Wróżka Zębuszka nadchodzi, a może nadlatuje? Na ścianie widać cień małej skrzydlatej kobiety, czy może szczurka? Niesie pieniądze, a może podarek? Postaramy się znaleźć odpowiedzi na niektóre z pytań, dotyczących życia i pracy Wróżki Zębuszki. Czytaj dalej…
X
Y
Yeti niewątpliwie znamy wszyscy. Bardzo przydaje się, gdy uczymy się alfabetu, bowiem ciężko znaleźć inne wyrazy w języku polskim na literę „Y”. Gdy tylko wybrzmi to tajemnicze słowo, widzimy góry, śniegi i wielkiego białego kudłacza. Jednakże Yeti to stara legenda, z dalekich i niedostępnych gór. To, o czym słyszeliśmy, to tylko wierzchołek. Postarajmy się znaleźć ich podstawę. Czytaj dalej…
Choć grudzień, póki co, jest dość ciepły i śniegu jest niewiele, to pomyślałam, że trochę lodowatości by się Wam przydało. Dokonałam pewnych poszukiwań i znalazłam takiego oto zimowego stwora.
Ymir nie do końca może być zwany po prostu stworem fantastycznym. Wydaje się, że bardziej odpowiednią kategorią dla niego jest pierwotna, mityczna istota.
Ymir pochodzi z mitów nordyckich. Wedle ich treści, co czytać możemy w czterech poematach Poetyckiej Eddy, jest pierwszą żywą istotą. Wyłonił się z otchłani Ginnungagap, w bardzo nordyckim połączeniu stopionego lodu Niflheimu i ognia Muspelheim. Z Ymira powstać miały inne istoty: giganci i lodowe olbrzymy. Jak to zwykle w mitach bywa, Ymir niby był pierwszą istotą, ale jednocześnie miał opiekunkę – krowę Audhumlę.
Naszemu praolbrzymowi nie było pisane długie życie. Zginął tragicznie, zabity przez prawnuków: Odyna, Wilego i We. Niewątpliwie Świat odniósł z tego jednak korzyść, gdyż z części zwłok Ymira powstał Midgard – Śródziemie. Mięso Ymira stało się ziemią, kości – górami, zęby – kamieniami, a czaszka – sklepieniem nieba.
Midgard nie jest zaś jakąś odległą, obcą krainą. To właśnie otaczający nas Świat, zamieszkały przez Ludzi. Ymira, jak na mroźnego olbrzyma przystało, spotkamy dziś w wielkich tworach natury. Imię to nosi odległy księżyc planety Saturn, leżący jakby na uboczu, tak że naukowcy przypuszczają, że kiedyś powróci pomiędzy planetoidy. Ymirem zwie się również jeden z suboceanicznych grzbietów Północnego Atlantyku. Oczywiście zatopiony w zimnych wodach.
Źródło: wikipedia org
Jest taka grupa fantastycznych stworzeń, która w przeciwieństwie do naszych, europejskich samotników, jest niezwykle rozbudowana. Przedstawiam wam Yokai – tajemnicze stwory obecne w kulturze japońskiej. Z dzisiejszego wpisu z pewnością dowiecie się o najbardziej znanych Yokai, a także ich powiązania z kulturą popularną. Czytaj dalej…
Z
Znamy Dziadka Mroza z tradycji wschodniej, ale nie wszyscy kojarzą jego liczne lokalne odmiany. Jedną z poważniejszych i lepiej wyodrębnionych jest białoruski Ziuzia. Powitajmy ciepło zmarzniętego dobrego ducha, starszego nawet niż sugeruje jego siwa broda.
Ziuzia nie jest po prostu kolejnym wariantem dobrotliwego rozdawcy prezentów i przyjaciela dzieci. Tym zajmuje się Dziadek Mróz, którego czci się zupełnie osobno i który aktywizuje się bliżej Nowego Roku. Jest duchem natury w jej zimowej odsłonie. Stanowi uosobienie surowości zimy, co widać na pierwszy rzut oka. Ziuzia jest krępym staruszkiem o długich włosach i białej brodzie. Nosi ciepły biały kożuch, ale głowę i stopy ma odkryte. Nosi solidną żelazną buławę. Jego sługą jest Mróz.
Ziuzia rozdaje dary zimy, choć trzeba nieco wrażliwości, by zrozumieć ich wagę. Najczęściej mieszka w lesie, z rzadka ostrzega ludzi przed szczególnie ciężką pogodą. Gdy daruje śnieg, to w tym celu, by przykryć rośliny i zwierzęta i dać im choć odrobinę ciepła. Gdy przeciwnie – daje ostry bezśnieżny mróz – przejezdne stają się rozległe białoruskie bagna i można zwozić siano z podmokłych łąk.
Wigilijne obyczaje białoruskie – przyrządzanie kutii i pozostawianie osobnego talerza przy stole, są ukłonem specjalnie dla niestrudzonego, zapracowanego Ziuzi. Ziuzię spotkamy najczęściej na białoruskim Pojezierzu. Jego rywalem z wielkich bagien, o dużo mroczniejszym usposobieniu jest Błotnik.
Witajcie w koszmarze. Zdecydowanie jednym z większych lęków człowieka jest wizja, w której jego pozbawione duszy ciało pozostaje pod kontrolą mrocznych sił. Oto samo źródło motywu zombie i żywych trupów w ogóle. Zajmiemy się tym fenomenem, pokazując jego karaibskie korzenie i odniesienia do kultury powszechnej i tej najniższej, klasy B, C i dalszych. Czytaj dalej…
Bestiariusz, jego teksty i grafiki są własnością pracowni ISKRAVA.